„Jestem Aki” – nowość wydawnictwa Tashki autorstwa Doroty Kassjanowicz już do kupienia w naszym sklepie!
To książka, z którą trzeba się zmierzyć – tak, jak z otchłanią leśnych ścieżek, gdy powoli staje się dojrzewającym robakiem. Jeśli nie jesteście robakami, to nic nie szkodzi – Dorota Kassjanowicz stwarza uniwersalny świat, w którym metafor jest tyle, ile grzybów po deszczu. Mnóstwo tu dorastania, dobroci i żyznej gleby, na której wyrasta wciągająca fabuła. Piękna i pięknie napisana historia – uwaga! – brzydzi się banałami!
Aki, który mnie spotkał
Przychodzi taki dzień w życiu dziecka, kiedy musi ono usłyszeć od swojego ojca: “powiem ci tylko tyle: jesteś owadem, a za drzwiami jest las”. Oczywiście, jeśli to dziecko faktycznie jest dzieckiem owadzim, a za drzwiami faktycznie jest las. W innym wypadku – niekoniecznie. Ale tak właśnie się dzieje w niedawno wydanej książce dla dzieci, „Jestem Aki”, napisanej przez Dorotę Kassjanowicz.
Te właśnie słowa usłyszał Aki, leśny owad. Usłyszał, a później poszedł. Na spotkanie.
Aki wyruszając w podróż w nieznany, ogromny i pełen niespodzianek las, nie wie co go czeka, nie wie, kogo spotka, właściwie – nie wie jeszcze nawet kim jest. I na tej właśnie niewiedzy zasadza się historia pomyślana przez autorkę – na niewiedzy, która nieopatrznie przeradza się w poszukiwanie własnej osobowości, tożsamości. Co ważne, to poszukiwanie musi iść w parze z poznawaniem świata – musi, i to umiejętnie udowadnia autorka, bo bez kontrastów, bez ludzi innych niż my i o innych poglądach, bez kogoś, z kim możemy się skonfrontować, nigdy nie zrozumiemy, kim jesteśmy. Nieprzypadkowe zresztą jest tu imię głównego bohatera – Aki jest tylko “aki”, bo jeszcze właściwie nie wiadomo “jaki” jest. Dostaje od autorki czas, by się tego dowiedzieć. No więc – idzie.
Historia pisana piórem Doroty Kassjanowicz jest wartościowa, a sposób jej opowiedzenia – nieszablonowy i subtelny. To ważne, bo “Jestem Aki” stoi w opozycji do najpopularniejszych obecnie książek dla dzieci – brzydzi się komercyjnymi chwytami, nie lubi efekciarstwa, jest daleki od męczącego, usilnego wpychania między wersy żartów, które zawsze, przewidywalnie, rozbawią dziecięcego czytelnika. To szczera i naturalna opowieść, nieprzeintelektualizowana i nie nazbyt swobodna, dzięki czemu nie wychodzi ze swojej roli. I dzięki temu właśnie może nazywać się literaturą.
No więc Aki wyrusza do lasu. Jest przestraszonym owadem, nie zna świata, bo dotąd nie wychodził z domu. Każde spotkane na drodze stworzenie to dla Akiego ogromna niespodzianka, na początku przykryta płaszczykiem strachu, z czasem coraz radośniej i swobodniej odkrywana. Co jednak najważniejsze, bohater jest na tyle rezolutny i otwarty na nowe, że z każdego spotkania wyciąga wnioski – a to już delikatna sugestia dla czytelnika, by ten wzorzec powielał. Bo któż chociaż nie spróbowałby chwilkę dłużej porozmawiać z przypadkowo spotkanym na ulicy jegomościem lub trochę wyraźniej przyjrzeć się otoczeniu, gdy nagrodą może być dojrzałość, własne “ja”, świadomość? To, czym niespotykanie urzekła mnie Kassjanowicz to absolutne zaufanie do małego czytelnika, który edukacyjną puentę książki zauważy, jeśli z uwagą przysłucha się historii Akiego – ale właśnie uwaga, skupienie i interpretacja są tu kluczowe dla pojęcia całości. Bo w tym ekosystemie, w historii dziejącej się na leśnym runie, nic nie jest powiedziane wprost, za łatwo i bezpośrednio. No i przecież bohaterami prowadzącymi czytelników przez zagadkowy świat dorosłości nie są puszyste zające, sprytne lisy czy zabawne kury, ale, z pewnością trudniejsze do pokochania, dziwne, niekoniecznie urodziwe owady (choć kreska Patryka Hardzieja dodaje im uroku). To one będą symbolami wszystkiego, co musimy najpierw dostrzec, później zrozumieć, aż wreszcie uszanować, gdy będziemy dorastać – inności, nieznośnego sarkazmu, niespełnionych nadziei, nieudanych prób, niewykorzystanych talentów. To z pomocą Gdziebądzia, Isi, Antoniny czy Wacława zauważymy, jak doskonale mogą uzupełniać się ci, którzy pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale do tego potrzebne jest jedno – otwartość na spotkanie, gdy jest się dzieckiem. I pełne zaufanie do dziecka, gdy jest się jego rodzicem – gdyby mama i tata Akiego wspaniałomyślnie nie otworzyli przed nim wielkich drzwi prowadzących do lasu, Aki nigdy nie zdołałby zrozumieć, kim jest. Ani tego, że na świecie – bo ów las jest tu przecież jego metaforą – potrzebny jest każdy z nas.
“Jestem Aki” to nie tylko tytuł, ale i puenta tej historii. Oto, po wielu fascynujących przygodach, po serii nietypowych spotkań i mozolnym dochodzeniu do istoty rzeczy, spotykamy Akiego po roku. Spróbował już tak wiele, tak wiele mu nie wyszło i tak bardzo już wie, co wychodzi mu najlepiej, że może z pełną świadomością oznajmić światu, kim i po co jest. To droga, którą musimy przejść – a po tej lekturze nauczymy się, jak przejść ją z odwagą i satysfakcją.
Nie znajdziecie tu nieznośnego współczesnego slangu, bo Dorota Kassjanowicz pisze po polsku. Po polsku, to jest piękną polszczyzną, czyli taką, jaką powinno się mówić do dzieci, które języka dopiero się uczą. Wiele tu cennych myśli, które podczas wspólnej lektury z dzieckiem będą doskonałym pretekstem do przedyskutowania ludzkiej natury – przygotujcie się jednak na wiele dziecięcych pytań, bo Dorota Kassjanowicz doskonale rozumie międzyludzkie relacje i rozpisuje je tak, by każde spotkanie zasiało w czytelniku ciekawość. Bo, jak mówi nasz tytułowy bohater o malutkim Mini – “Dziwne, nie tylko ja spotkałem Mini. Ono również spotkało mnie”. I tak jest właśnie z Akim – jeśli go przeczytacie, zrozumiecie, że to spotkanie dało Wam więcej, niż moglibyście przypuszczać. I że jest obustronne.
Karolina Obszyńska